TEN O JEDNOROŻCACH, GŁOSIE ROZSĄDKU I SZUKANIU KLUCZA

    Wiecie co najbardziej lubię w moim mężu? Głos! Ostatnio zdałam sobie sprawę, że nasz pierwszy kontakt to ten przez telefon. Pamiętam jak wybrałam numer, a w słuchawce usłyszałam ten niski, aksamitny intrygujący głos…i wpadłam jak śliwka w kompot. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie pierwsze spotkanie i…jesteśmy już razem dziesięć lat. Ale nie myślcie sobie, że u nas wszystko jest takie różowe. To nie tak, że przez każde okno wlewa się tęcza, a jednorożce hasają po naszym salonie. Te pierwsze uniesienia, szeptanie do ucha i rozmarzone spojrzenia ulotniły się gdzieś pomiędzy 357 awanturą o niewyniesione śmieci, a 845 awanturą o to gdzie są moje klucze! No właśnie klucze! Klucze od domu, klucze od auta, klucze od furtki ,klucze od pracy!!!!  KLUCZE! KLUCZE! KLUCZE! GDZIE SĄ TE CHOLERNE KLUCZE!!! Tak, o to kłócimy się zdecydowanie najczęściej, zwłaszcza rano gdy spieszymy się do pracy. Wtedy głos mojego męża zamiast aksamitnie płynąć do mojego ucha i powodować ten dreszczyk podniecenia staje się głosem skrzeczącej żaby, skrzypiącego styropianu i zgrzytem widelca rysującego talerz. O słodka furio!!! Nie wiem co za stworzenia, czy to chochliki czy jakieś inne złośliwe stwory ale z pewnością coś mieszka u nas pod schodami i chowa nasze klucze. Tak sobie pomyślałam, że póki co ten problem nie dotyczy naszego syna, ale już niedługo i on może dołączyć do naszego grona sfrustrowanych poszukiwaczy kluczy. O NIE! DOŚĆ! BASTA! TO MUSI SIĘ SKOŃCZYĆ! Postanowiliśmy podejść do problemu poważnie. Przeprowadziłam śledztwo i odkryłam, że w naszym przedpokoju brakuje miejsca do przechowywania. Jest lustro jest wieszak jest fotel ale …O zgrozo nie ma komody, na którą moglibyśmy odkładać klucze zaraz po wejściu do domu. TAK KOMODA !!! W ciągu nanosekundy dopadłam do komputera i dalej wybieram komodę!

Tomcio zobacz idealna, zamówić ją?
Będzie świetna zobacz tu postawimy koszyk na klucze. Będzie po problemie. Jest cudna, czarna idealnie będzie pasowała!

I kiedy w zakupowym szale już prawie kliknęłam ikonę KUP TERAZ odezwał się mój głos rozsądku. No dobra przyznaję się nie mój. To był głos mojego męża. Usłyszałam:

Kobieto ! Znów chcesz coś kupować? Mamy tyle gratów, rusz głową poprzestawiaj, chyba jesteś w końcu architektem tak czy nie?

Domyślacie się co było dalej…….

LOADING………………. CHALLAENGE ACCEPTED!!!

 

Misja wystartowała. Skanery odpalone ! W ciągu chwili namierzyłam starą komodę z IKEI, która kurzyła się w naszej pralni czekając na lepsze czasy. Po kilku kolejnych minutach miałam już w ręku puszeczkę farby tablicowej kupionej niedawno w promocji, wałek i kuwetę na farbę.

Co dalej, co dalej…myśl dziewczyno myśl! Wiem !!! W końcu wykorzystam te piękne porcelanowe gałki, kupione nie wiadomo po co… były takie śliczne i po 3 zł. Może jeszcze resztka sztukaterii, którą kleiłam ostatnio na ścianę wokół telewizora. Tak ! Będzie pięknie.

Rozłożyłam w przedpokoju folię ochronną, przytargaliśmy z Tomkiem komodę i zabraliśmy się za pracę. Najpierw czyszczenie. Powierzchnię mebla przed malowaniem należy dokładnie oczyścić i odtłuścić.

Następnym krokiem było matowienie. Delikatnie matujemy powierzchnię papierem ściernym np. 120.

Później trzeba nałożyć warstwę gruntu. Warto go nałożyć jeśli mebel będzie intensywnie użytkowany (wzmacnia przyczepność farby). Grunt chroni także warstwę dekoracyjną farby przed pękaniem. Jako grunt można zastosować pokost lniany lub specjalne akrylowe farby gruntujące.

Teraz właściwa warstwa farby. Żeby osiągnąć pożądany efekt nałożyliśmy 3 warstwy, w odstępach czasu, czekając żeby każda z nich dobrze wyschła.

Teraz czas na przymocowanie ozdobnych gałek i przyklejenie sztukaterii, które po przyklejeniu też trzeba pomalować.

Voilà! Nasza nowa – stara komoda gotowa. Jeszcze kilka dodatków. Lustro z półeczką z wieszakami, świeczki, koszyk i oczywiście kwiaty. MAMY TO!

    Udało się! Wiecie co? Dzisiaj udało nam się znaleźć klucz do zgody. Już nie będzie kłótni, a robienie czegoś wspólnie sprawiło nam ogromną frajdę. Szczęście składa się z drobiazgów. Siedzimy sobie wykończeni ale szczęśliwi na kanapie popijając herbatę, podziwiamy z dumą nasze wspólne dzieło, Tomek szepcze mi do ucha  „Zdolna bestia z ciebie”, a jego głos znów mnie rozczula…Kto wie może jakiś zabłąkany jednorożec przemknął właśnie lasem obok naszego domu;)

                                                                                                                                                                                                                                                     Wasza

                                                                                                                                                                                                                                                      M.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *